Kuchenne rewolucje

 Kolejne perypetie Igi i Agaty napisane na #fantastyczeń. To jest wojna! ;)


Kuchenne rewolucje

– Iga, uważaj!

Uchyliłam się w ostatniej chwili, a pocisk z hukiem uderzył w ścianę nade mną i rozprysł się w drobny mak. Babka Agata zaklęła tak, jak zwykła kląć tylko wtedy, gdy myślała, że jej nie słyszę.

– Przytrzymaj tę cholerę, bo nie mogę w nią trafić zaklęciem! – zawołała po chwili, zasłaniając się ręką od strumienia lodowatej wody.

– Ciekawe jak? – odwarknęłam z przekąsem i zrobiłam kolejny unik, tym razem przed lecącym w moją stronę widelcem. – Jak to jest, że efekty twoich magicznych eksperymentów zawsze atakują mnie?!

Babka tylko posłała mi poirytowane spojrzenie, była bowiem zbyt zajęta odbijaniem lecących w jej stronę sztućców przy pomocy drewnianej stolnicy – jedynej rzeczy, której po obiedzie nie umieściłyśmy w zmywarce. Najwyraźniej jednak tym razem nie tylko ja byłam celem ataku. Miła odmiana.

Wzięłam głęboki wdech, wyczekałam właściwego momentu i jednym susem dopadłam do zbuntowanego urządzenia. Rzuciłam się na nie całym ciałem, nawet nie dlatego, że chciałam, po prostu poślizgnęłam się na zalewającej podłogę pianie. Grunt jednak, że odwróciłam na chwilę uwagę zmywarki, a wtedy nareszcie Agata zdołała unieruchomić ją swoim przeciwzaklęciem.

Dysząc ciężko, rozglądałyśmy się obie po kuchni, która przypominała pobojowisko.

– Widzisz, a mówiłam, że po co mi ta zmywarka – odezwała się zrzędliwie babka.

– Nie byłoby problemu, gdybyś raczyła nauczyć się jej obsługi jak normalny człowiek, zamiast próbować uruchamiać ją przy pomocy magii – odgryzłam się, ale mój argument jak zwykle do Agaty nie trafił.

– Ja nie jestem normalnym człowiekiem – odparła z godnością. – Jestem wiedźmą. I żaden przeklęty sprzęt kuchenny nie będzie mi podskakiwał!

Machnęła laską, w kuchni znów rozbłysło wielobarwne światło, a potem czajnik zagwizdał, szczęknęły zawiasy szafek, zaszurały szuflady, a reszta zastawy zaczęła brzęczeć niebezpiecznie.

Kiedy spocony kark zmroził mi powiew zimna z lodówki, która jeszcze przed chwilą stała nieruchomo daleko w kącie, nie wahałam się dłużej. Bezceremonialnie złapałam babkę za łokieć i wywlekłam ją z kuchni. W ostatniej chwili zatrzasnęłam drzwi przed nacierającą kuchenką.

– Świetnie, teraz ożywiłaś je wszystkie! – syknęłam.

Babka drżącą ręką odgarnęła mokre włosy z czoła.

– Hmm, żywa kuchnia… Wiesz, Iguś, mogłybyśmy to opatentować!

Przewróciłam tylko oczami.

– Najpierw musiałoby ci się udać powtórzyć to zaklęcie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Monstera Deliciosa

Nie taki urząd straszny