Oczekiwania kontra rzeczywistość

Fantastyczeń. Kolejne instagramowe wyzwanie, które obudziło moją uśpioną wenę. I tak narodziły się wiedźma Agata oraz jej wnuczka Iga – która być może nie odziedziczyła po babce magicznych zdolności, za to bez wątpienia odziedziczyła charakterek. Przyjrzyjcie im się dobrze, bo spotkacie je na tym blogu jeszcze nieraz ;)

Oczekiwania kontra rzeczywistość

– Iga, no w końcu. Jak ty wyglądasz? – przywitał mnie w progu głos babki Agaty.

Posłałam jej pełne wyrzutu spojrzenie, ale cóż, kiedy twoją babką jest najbardziej utytułowana wiedźma w województwie, trudno się spodziewać, że będzie wyczekiwać cię z gorącym kakao i szarlotką.

– Kretyn na rowerze mało co mnie nie przejechał, musiałam uciekać na trawnik, a tam było straszne błoto – wyjaśniłam w końcu niechętnie, usiłując jeszcze raz otrzepać ubranie (nadal bezskutecznie – rozsmarowałam tylko błoto tam, gdzie jeszcze jakimś cudem go nie było).

Wolałam nie dodawać, że kretyn na rowerze po prostu nie miał szans mnie zobaczyć, a ja byłam zbyt skoncentrowana na przytrzymywaniu kaptura, by rozglądać się na boki.

– I to też od błota? – Agata kpiąco uniosła brwi i wycelowała palec w moje czoło.

– Normalna babcia by mnie pożałowała, zamiast się czepiać – odgryzłam się i pospiesznie odwróciłam się do lustra. Niestety w miejscu, gdzie oberwałam piłką, już robił mi się całkiem spory siniak. Może skracanie sobie drogi przez trawnik za szkołą nie było najlepszym pomysłem, ale co za idioci grają w piłkę w taką pogodę?

– Żałować to będziesz ty, jak nie uda nam się tego odkręcić przed najbliższym sabatem. – Babka oskarżycielskim gestem wyciągnęła w moją stronę pliczek zadrukowanych kartek.

– O, w końcu znalazłaś zaklęcie, które włącza drukarkę? – zakpiłam, dobrze wiedząc, że Agata radzi sobie z obsługą komputera, tylko kiedy może użyć do tego magii. Zaraz jednak zmarszczyłam brwi. – Co to ma być? Posty ze Spotted?

– Trzy osoby twierdzą, że widziały przed godziną na naszym osiedlu lewitującą rękę!

Ups.

– Musiałam wytrzeć nos, od takiej pogody od razu dostaję kataru – próbowałam się bronić.

– Za to aż siedem osób widziało twoje nogi. Same nogi, bez reszty. Ktoś nawet zrobił zdjęcie. – Babka ze złością odebrała mi kartki i znalazła właściwą stronę.

Nie potrzebowałam materiału dowodowego, dobrze wiedziałam, jak to się stało.

– To nie moja wina, wszystko przez ten cholerny wiatr – jęknęłam.

Miałam tylko nadzieję, że żaden z tych świadków nie wspominał o wędrujących w powietrzu przekleństwach. W przeciwnym razie mogłam się pożegnać z kieszonkowym na długie miesiące.

W „Harrym Potterze” peleryny niewidki wydawały się o wiele bardziej cool.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Monstera Deliciosa

Nie taki urząd straszny